Dziś jest r.




Prowadź mnie według Twej prawdy i pouczaj,
bo Ty jesteś Bóg, mój Zbawca, i w Tobie mam zawsze nadzieję.
(Ps 25, 4)




Ksišżki






PRAWO NAWRÓCEŃ

Synu - upomina mędrzec Syrach - jeżeli masz zamiar służyć Panu, przygotuj duszę na doświadczenie (Syr 2, 1). Te słowa można jeszcze uzupełnić: przygotuj swą duszę na radość Bożą i doświadczenie. Bóg bowiem, której jest Miłością, karmi człowieka jednym i drugim; pierwsi ma mu ułatwić znoszenie drugiego. Są to dwa oblicza, jakie na ziemi Bóg ukazuje człowiekowi.

Starotestamentowe ,,doświadczenie" Syracha przybrał w Nowym Testamencie formę krzyża. Od swoich uczniów Jezus zażądał dźwigania krzyża. Rzecz znamienna, że jeszcze przed swoim ukrzyżowaniem powiedział Pan o niesieniu krzyża przez swoich uczniów. Palestyńczycy dobrzi byli obeznani z widokiem nieszczęśliwych skazańców dźwigających krzyż na miejsce kaźni. Uczniowie Jezusa! zrozumieli, co znaczy dźwigać "swój" krzyż. Niedługo potem sam Jezus poniósł swój krzyż, uczniowie Jego poniosą A zaś swoje krzyże wpisane w Jego wielki Krzyż. Krzyż ten będą nieść codziennie, wespół z Chrystusem, będą nawet chlubić się nim (Ga 6, 14). Radość i doświadczenie - to Boża metoda wychowawcza. Wielką jej lekcję podał Bóg w historii Izraela. Wyrwał go cudownie z niewoli egipskiej, potem jednak stale oczekiwał, że Izrael - pamiętając niedawne dowody opatrzności i miłości Bożej - zrozumie pedagogikę Jego doświadczeń i będzie Mu ufał i miłował również wtedy, gdy Bóg na chwilę ukrywać się będzie i zostawiać go pozornie samym. Izrael miał wtedy, na wzór ojca swego Abrahama, stawać po stronie Boga mimo otaczających ciemności, wierzyć, ufać i miłować Boga niezachwianie. Wtedy wyszedłby oczyszczony, bardziej wierzący, ufający i miłujący Boga, bardziej Bogu miły. Bóg bowiem miłował swój lud, miał wobec niego wielkie zamiary, doprowadzić go chciał do wewnętrznej świętości. Przed śmiercią Mojżesz tak wyśpiewał miłość Boga do ludu wybranego:

Jak orzeł, co gniazdo swoje ożywia,
nad pisklętami swoimi krąży,
rozwija swe skrzydła i bierze je,
na sobie samym je nosi -
tak Jahwe sam go prowadził. (Pwt 32, 11, 12)
Niestety, Izrael nie zrozumiał Bożej pedagogiki, Jego metod, Jego dróg. Drugą część Psalmu 94 można nazwać psalmem żalu, zawodu, bólu, rozczarowania Bożego. Toteż żali się Pan:


Nie zatwardzajcie serc waszych jak w Meriba,
jak na pustyni w dniu Massa,
gdzie Mnie wasi przodkowie wystawiali na próbę
i doświadczali Mię, choć dzielą moje widzieli. (94, 8-11)

Nie doświadczać Boga, nie wystawiać Go na próbę, znać drogi Boże: to program dla wszystkich.

Nie zatwardzać serc naszych, nie wystawiać Boga na próbę, nie doświadczać Boga, nie błądzić sercem - ale mieć oczy otwarte, widzieć dzieła Boże, znać drogi Boże - to otworzy nam drogę do częściowego odpocznienia w tym życiu, definitywnego zaś w Królestwie Bożym. Jak jednak - konkretnie rozeznać się na drogach Bożych?

Betulia, otoczona przez nieprzyjaciół, pozbawiona wody, postanawia się poddać, jeśli Pan nie przyjdzie jej z pomocą w ciągu pięciu dni. Wtedy wchodzi na scenę Judyta i udziela starszym lekcji. Rzadko kiedy człowiek wzniósł się tak wysoko w adoracji Boga, w zgadzaniu się z Jego wolą i dopustem, w nieograniczonym zaufaniu do Niego jak to uczyniła Judyta, a w jej osobie najlepsi z najlepszych w Izraelu. Słowa jej należą do najgłębszych i najpiękniejszych kart Starego Testamentu. Oto co mówi starszych Betulii:

"Posłuchajcie mnie, naczelnicy mieszkańców Betulii! Niesłuszna jest mowa wasza, którą dziś wygłosiliście do naród złożyliście przysięgę, którą wypowiedzieliście [jako warunek] między Bogiem a wami, i doświadczyliście, że wyda miasto w ręce waszych wrogów, jeżeli w tych dniach Pan nie przyjdzie wam z pomocą. Kim wy właściwie jesteście żeście wystawiali na próbę w dniu dzisiejszym Boga i postawili siebie ponad Boga między synami ludzkimi? ,Wy teraz doświadczacie Wszechmogącego Pana i dlatego nigdy nic nie zrozumiecie. Nie zbadacie głębokości serca ludzkie' go ani nie przenikniecie myśli jego rozumu, jak więc wy badacie Boga, który wszystko to stworzył, jak poznacie Jego myśli i pojmiecie Jego zamiary? Przenigdy, bracia nie drażnijcie Pana Boga naszego! Gdyby nawet nie żel chciał nam pomóc w tych pięciu dniach, to ma On moc obronić nas w tych dniach, w których zechce, albo zgubić nas na oczach naszych wrogów. Wy zaś nie wymuszajcie zarządzeń od Pana Boga naszego, ponieważ nie można uzyskać nic od Boga pogróżkami jak od człowieka ani Nim rozporządzić jak synem ludzkim. Oczekując o Niego wybawienia, wzywajmy pomocy dla nas od Niego a On wysłucha naszego głosu, jeżeli Mu się spodoba. Lecz my nie znamy innego Boga prócz Niego. Dlatego spodziewamy się, że On nie wzgardzi nami ani nikim z naszego narodu. (...) Za to wszystko będziemy dziękować Panu Bogu naszemu, który doświadcza nas, tak jak i naszych przodków. (...) Albowiem jak niegdyś doświadczyć ich w ogniu, próbując ich serc, tak i teraz nas nie ukarał lecz chłoszcze Pan tych, którzy zbliżają się do Niego, aby się, opamiętali" (Jdt 8, 11-17.20.25.27).

Słowa te nie wymagają komentarza. Na czytaniu i przeżywaniu tych i podobnych słów Pisma Świętego powstała teologia św. Pawła i teologia Kościoła. Takie i podobne słowa winny kształtować nasze życie wewnętrzne.

Księga Hioba rzuca nowe światło na pedagogikę Bożą w stosunku do swoich wiernych sług. Przychodzą tu namyśl słowa Przypowieści: bo Jahwe strofuje tych, których kocha, jak ojciec syna miłego (Prz 3, 12). Hiob, sprawiedliwy, bogobojny i unikający zła, został dosłownie zalany dwiema kolejnymi falami nieszczęść, drugą cięższą od pierwszej. Najpierw traci dobytek, sługi, synów, i córki, następnie zostaje porażony trądem. Nawet jego żona w przystępie bólu pobudza go do złorzeczenia Bogu i czekania na śmierć.

Hiob przyjął obie próby: Dał Jahwe i zabrał Jahwe. Niech będzie imię Jahwe błogosławione (l, 20). Dobro przyjęliśmy z ręki Boga. Czemu zła przyjąć nie możemy? (2, 10). Cierpienia jednak stawały się dominujące. Do cierpień fizycznych dołączyły się duchowe, bardziej dojmujące niż pierwsze, dotyczące sensu życia ludzkiego i sprawiedliwości Bożej. Na domiar złego, przyjaciele Hioba - Elifaz, Bildad i Sofar - przymnożyli mu jeszcze cierpień przez wmawianie mu, że powodem ich są jakieś utajone grzechy Hioba. Pozostał więc Hiobowi tylko ból i Bóg, któremu ufał bez końca i którego miłował ponad wszystko; pozostała mu również słabość ludzka, wypowiadająca niekiedy nie kontrolowane słowa. A tymczasem ufność i miłość Hioba rosły i nadszedł kres jego doświadczenia.

Na początku księgi podany został powód cierpień. Bóg chciał, by Hiob ufność pokładał tylko w Nim samym i kochał Go bardziej bezinteresownie, nie z powodu dóbr i zdrowia, lecz dla Niego samego.

Hiob jest zapowiedzią Chrystusa, jest też wzorem dla wszystkich wierzących w Niego. Również i od nich - nie w jednakowej wprawdzie mierze - oczekuje Ojciec, by uczynili nie tylko pierwszy krok, idąc za Chrystusem, lecz w pewien sposób i drugi, i trzeci, jak to spotkało tego sprawiedliwego męża. Jest to potrzebne do oczyszczenia miłości, bardziej godnej Ojca.

Gdy Jezus rozpoczął głosić Ewangelię Bożą, tak mówił: Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię (Mk l, 14). Czas się wypełnił, Ojciec przychylnie spojrzał, na świat, przemawia teraz przez Syna swego. Odpowiedzią człowieka jest nawrócenie: odwrócenie od zła i zwrócenie się ku Bogu, przez wiarę w tak długo oczekiwaną Dobrą Nowinę. Słowo "nawrócenie" zawiera niezgłębioną treść prawdy i życia, nigdy nie doczytaną do końca. Na początku jest ono małym ziarnem gorczycznym, które ma rosnąć, by stać się wielkim krzewem. Nawrócenie nigdy się nie kończy, rozpoczyna się tylko. Nawrócenie trwa, jak rośniecie ziarno. Gdy zostało ono wsiane i zaczęło róść, nie może już przestać, gdyż musiałoby zemrzeć. Nad rośnięciem tym czuwa sam Chrystus Pan. To On sam jest tym Ziarnem, posianym przez Ojca w sercach ludzkich, to On rośnie. Wybierając apostołów, chodząc z nimi, nauczając ich, to On sam rósł w ich sercach, w sercach rzesz zasłuchanych w Jego słowa, zapatrzonych w Jego postać. Był bardzo cierpliwy, nie wymagał, by Ziarno od razu było drzewem, lecz tylko, by rosło. Wiedział, że nikt nie przyszywa łaty u surowego sukna do starego ubrania... nie wlewa się też młodego wina do starych bukłaków (Mt 9, 17). Powoli ze starych szat swoich uczniów czynił Pan nowe. Nawet już w Wieczerniku mówi Pan do Piotra: "Tego, co Ja czynię ty teraz nie rozumiesz ale później będziesz to wiedział" (J 13, 7). Najmądrzejszy Psycholog, najlepszy Pedagog, Twórca psychologów i pedagogów. Bóg ma czas. Umiał Pan znosić wady swoich uczniów przez trzy lata, ich materializm, gruboskórność, próżność, słabą wiarę, tępotę duchową. Karci ich za to i wychowuje. Trzem z nich ukazał na chwilę swoją chwałę, tak że zachwycony Piotr chciał zbudować trzy namioty. Zapowiadał im Pan trzy razy swoją mękę, lecz oni tego nie rozumieli, Piotr zaś zaczął Go pocieszać, że nic takiego się nie stanie. Gdy Chrystus szedł na mękę, proces pierwszego nawrócenia apostołów już się dokonał.

"Zaprawdę powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie się jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największym w królestwie niebieskim" (Mt 18, 3-4). Słowa te wypowiedział Jezus do uczniów zaaferowanych w dziecinny sposób sporem: który też wśród nich będzie najwyższy w królestwie niebieskim. Słowa "odmiana" i "nawrócenie" - są jednoznaczne. Przecież uczniowie w zasadniczy sposób byli już nawróceni, dysponowali miłością podstawową, rośli w niej. A jednak potrzebowali drugiego, tzn. głębszego nawrócenia, by osiągnąć królestwo Boże w doskonalszy sposób. Nie pojmowali jeszcze głębszej tajemnicy? krzyża, wiara ich była słaba, byli dziecinni w poszukiwaniu pierwszych miejsc, mieli wiele innych wad i wywodzących się z nich upadków. Ta druga przemiana dokonała się u nich w ciągu trzech dni męki Chrystusa. Męka ta wstrząsnęła do samych pokładów ich słabą wiarą, ufnością i miłością do Mistrza. Nad tym wstrząsem czuwał jednak sam pan, który nie dopuścił, by wiara i miłość do Niego zagasły u Piotra i uczniów: Szymonie, Szymonie - mówi Pan przy ostatniej Wieczerzy - oto szatan domagał się, żeby was przesiać jak pszenicę; ale Ja prosiłem za tobą, zęby nie ustawała twoja wiara. Ty ze swej strony utwierdzaj twoich braci (Łk 22, 31). Dzień Zmartwychwstania dopełnił tej łaski, zaś czterdzieści dni przebywania z Chrystusem sprawiło, że stali się bardziej skupieni w sobie przez dzieło Ducha Świętego, pełniejsi bojaźni Bożej, dostrzegający lepiej tajemnicę krzyża i zmartwychwstania.

To jeszcze nie koniec! Wiara apostołów umocniła się, miłość do Chrystusa wzmogła, Piotr trzykrotnie wyznał miłość swemu Panu. A jednak uczniowie nie są jeszcze gotowi zastąpić Pana, gdy odejdzie. Już jednak do tego czynią ostatnie przygotowania, lub raczej czyni je Pan. Przebywają z Nim w Galilei, często im się ukazuje, są jednak .leszcze oddzieleni od świata, który mają zdobyć dla swego Mistrza. Wprawdzie zarzuca On im niedowiarstwo, apostołowie jednak wierzą już mocno, wszakże wiara ich wymaga jeszcze wykończenia. Potrzebna jest im moc, lecz na razie zamykają się w Wieczerniku z obawy przed żydami. Mocą tą obleka ich Duch Święty w dzień Pięćdziesiątnicy. Wielka przemiana dokonała się w nich, pełne na-wrócenie serca zostało dopełnione, szeroko otwierają Wieczernik, a Piotr - który pamiętał siebie jeszcze przed kilku dniami jako zastrachanego ucznia - zdziwiony czuje w sobie odwagę i po raz pierwszy głosi tłumom naukę Jezusa Chrystusa. Zdumiony jest również mądrością, spływającą na niego z góry, której żydzi oprzeć się nie mogą. W Wieczerniku narodził się Kościół Boży. Była tam również Matka Jezusowa, wiernie towarzysząca Synowi od początku i jako nowa Ewa nie przestająca towarzyszyć nowemu Adamowi i Jego Kościołowi.

Życie apostołów ma być w pewien sposób powtórzone przez tych, których oni zrodzili dla Chrystusa. Prawo nawróceń dotyczy każdej minuty życia, z dnia na dzień należy się nawracać, stosownie do znanego powiedzenia Jerzego Lieberta: "Uczyniwszy na wieki wybór, w każdej chwili wybierać muszę". Terminu "nawrócenie" używa się również w znaczeniu węższym; dotyczy ono trzech określonych momentów życia chrześcijańskiego, zapoczątkowujących każdy z trzech okresów. Nawrócenie pierwsze jest początkiem dzieciństwa duchowego, nawrócenie drugie - młodości duchowej, trzecie nawrócenie zaś jest początkiem dojrzałości duchowej. Nawrócenia te są jakby tkanką łączną, wiążącą w żywotny sposób trzy okresy życia duchowego. Każdy następny okres rodzi się w ten sposób, że poprzednia forma pęka z trzaskiem i bólem, rodząc formę następną, inną od poprzedniej. Są to jakby trzy rodzenia duchowe, którym towarzyszą coraz większe bóle porodowe, rodzą się bowiem coraz doskonalsze formy. Procesy te noszą również nazwę przesileń, kryzysów. Odbywa się wtedy proces zwany przez prof. Kazimierza Dąbrowskiego dezintegracją pozytywną, która - w braku świadomości tego, co się dzieje, i umiejętności radzenia sobie - zmienić się w proces dezintegracji negatywnej. Może bowiem być tak, że rozbiera się dawny budynek i równocześnie z tych samych cegieł buduje się nowy, solidniejszy, albo też burzy się dawny, porzucając nie wykorzystany materiał budowlany. Jest rzeczą zasadniczą znać procesy, które w nas się odbywają, by umieć radzić sobie i innym.

Pierwsze nawrócenie dokonuje się przez przyjęcie chrztu lub sakramentu pokuty po upadku śmiertelnym. Pragnący chrztu staje często przed wielkimi trudnościami ducha w przyjęciu wiary w Boga i w Chrystusa, jak to miało miejsce u Karola Ludwika Konińskiego. Pasuje się również z namiętnościami ciała, jak to przydarzyło się Augustynowi z Hippony. Dzieci nie przeżywają tych trudności, wiara w chrzcie jest im darowana przez Kościół i rodziców, dzięki zasługom Męki i Zmartwychwstania Pańskiego. Pierwsze nawrócenie jest początkiem dzieciństwa nadprzyrodzonego, progiem - po przekroczeniu którego - wkracza się w świat tego pierwszego okresu.

Drugie nawrócenie Sięgnijmy do opisu podanego w książce Bezimienni mówią o modlitwie. (Wydawnictwo "Znak", Kraków 1973, s. 94 n). Kobieta, lat 35, opisuje swoje dzieje duchowe. Od dzieciństwa uświadamiała sobie, że Bóg jest Ojcem, odczuwała potrzebę modlitwy.

Codzienna msza św. z Komunią, mszalik, głębokie przeżywanie przynależności do Kościoła. Wszystkie swe zajęcia czyniła modlitwą, która była dla niej radością. Modliła się długo, często, bez słów, odmawiała różaniec, wieczorem rachunek sumienia, modliła się w kościele, rano, wieczorem, w ciągu dnia, na ulicy, w kinie, na wycieczce. Chciała być najbliżej Boga. Boga dostrzegała w pięknie przyrody, w ludziach. Jednym słowem, przeżywała typowe dzieciństwo duchowe. Nadszedł czas, by przeszła z dzieciństwa do duchowej młodości; potrzebny był do tego przełom duchowy. Oto, co się wydarzyło: "Potem wszystko runęło. Pamiętam tylko moment, kiedy pragnęłam służyć Bogu w oschłości, być wierną Mu, kiedy się nie odczuwa miłości ani Jego obecności. Od tej chwili coraz trudniej było mi się modlić. Już nie odczuwałam radości na modlitwie. Nie chciałam się z tym pogodzić, co zaszło, chciałam, żeby wróciło tamto. Starałam się w dalszym ciągu modlić jak przedtem, ale nie mogłam. Zaczęłam się więc zastanawiać, dla-czego ja się modlę? Gdybym była wychowana bez Boga - czy doszłabym do Niego? A gdybym była wychowana w protestantyzmie, czy doszłabym do poznania Prawdy?" Przychodzą tu na pamięć słowa Psalmu: "Gdyś Twe oblicze ukrył, ja się zatrwożyłem" (Ps 30, 8). Przełom powyższy i jemu podobne charakteryzuje się: przeniesieniem akcentu z poznania zmysłowego i wyobrażeniowego na rozumowy i na aktywność woli, stąd potrzeba uzasadnienia swej wiary w Boga i w Jego Opatrzność; przeniesieniem akcentu z miłości uczuciowej na duchową, mającą swą siedzibę w woli, z czego rodzi się potrzeba oparcia w solidniejszych podstawach niż uczucie, a mianowicie na sprawnościach duchowych, czyli cnotach; wreszcie przeniesieniem akcentu ze sposobu modlenia się uczuciami i rozumowaniami, za pomocą pojęć, na początki modlitwy duchowej, w Duchu Świętym, przez proste trwanie przed Obecnością Bożą. Dobrze jest wtedy spotkać kapłana, który sam przeżył te sprawy, zna ich teologiczny sens, już nie jeden raz przychodził z pomocą w tych przełomach. Dobrze jest również spotkać przyjaciela, zdolnego do wyjaśnienia praw tego przełomu. Dobrą przysługę oddaje dobra książka, traktująca kompetentnie o tym kryzysie. Wydaje się, że nasza bohaterka takiej pomocy nie znalazła, długo męczyła się, porzuciła modlitwę, popadła w grzechy. Szybko jednak się ocknęła, wróciła do modlitwy i do mszy św.: "stamtąd - jak wyznaje - spływał na mnie spokój i uciszenie wewnętrzne". Rozpoczyna się teraz okres młodości duchowej.

Trzecie nawrócenie - to końcowe oczyszczenie w ogniu doświadczenia, stosownie do słów św. Piotra: Przez to wartość waszej wiary okaże się wiele cenniejsza od zniszczalnego złota, które przecież próbuje się w ogniu (l P l, 7). Próba ta - nie jednakowa dla wszystkich - jest dostatecznie intensywna, by uczynić chrześcijan dojrzałymi duchowo. Podobna do próby Hioba i próby Chrystusa w Ogrójcu i na krzyżu, wyrywa z serca skargę: Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił? W tym cierpieniu - zewnętrznym, a zwłaszcza wewnętrznym - człowiek opuszcza już nie tylko teren zmysłów, lecz i rozum, by jedynie znaleźć oparcie w Bogu. Bóg usuwa przed nim jego dawne oparcia rozumowe i uczuciowe, które ułatwiały mu żyć wiarą, nadzieją i miłością. Dziś może się oprzeć jedynie na nikłym świetle wiary, polegać jedynie na o pomocy Boga, jakby nie istniejącej i trzymającej człowieka o w zawieszeniu między niebem a ziemią, miłować Boga wewnętrzną jedynie iskierką miłości, która skryła się obecnie do najgłębszego zakamarka woli i jakby nie miłującej. Teraz przekracza on samego siebie i zaczyna miłować Boga całym sercem, całą duszą i wszystkimi siłami. Miłuje Najświętszą Obecność w sobie i braciach miłością Ducha cha Świętego. Jest to okres żywej wiary, mocnej nadziei, gorącej miłości. Rozumie on teraz doświadczalnie słowa św. Pawła: Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus (Ga 2, 20). Zaczęła się dojrzałość duchowa. Łączy się ona często z podeszłym wiekiem. Jak w dzieciństwie duchowym człowiek miłował Boga i bliźniego, opierając się głównie na uczuciach i wyobraźni; jak w młodości duchowej miłość jego opierała się głównie na rozumie i woli; tak w duchowej dojrzałości opiera się w swej miłości głównie na Bogu. Podobne do doświadczenia indywidualnego przeżywał nasz naród doświadczenie zbiorowe w ciemności okupacji gdy ludzie zawodzili, Bóg wydawał się daleki, nieprzyjaciel zaś szalał bezkarnie. A przecież było wielu, którzy tę straszliwą noc Bogiem przetrzymali, wychodząc z niej duchowo - zmartwychwstali. Bóg woła ludzi, by weszli z Nim w kontakt miłości synowskiej. Niestety! Chodzi o grzeszników. Wszyscy przychodzimy przecież na świat w stanie grzechu pierworodnego. Grzech ten wszedł na świat i mieszka w najgłębszej głębi człowieczego "ja". Ponadto dochodzą grzechy osobiste, każdy bowiem jest zaprzedany grzechowi (Rz 7, 14) każdy przyjął dobrowolnie jarzmo grzesznych namiętności.

Odpowiedzią na wezwanie Boga będzie nawrócenie, a następnie - w ciągu całego życia - postawa pokutna. Nawrócenie i postawa pokutna - to część zasadniczego nastawienia wobec Boga; drugą część stanowi postawa synowska - wiary, nadziei i miłości. Te dwie części, dwie połowy, dwie szale jednej wagi - mają w ciągu życia stale się równoważyć, uzupełniać, równocześnie wzrastać.

Ważną niezwykle rzeczą jest coraz głębsze rozumienie istoty grzechu; to otwiera drogę do naszej stałej przemiany w człowieka Bożego. Nawrócenie i pokuta wyrażają się w Piśmie Świętym przez szukanie Pana, szukanie Jego Oblicza, uniżanie się przed Nim, ustalanie swego serca w Nim. Chodzi o to, by zmienić drogę, zawrócić, powrócić. Nawrócenie i pokuta oznaczają odwrócenie się od tego, co złe, i zwrócenie się ku Bogu. Jest to istotą nawrócenia: zmiana postępowania, nowa orientacja całego życia.

W procesie nawrócenia i pokuty jest aspekt zewnętrzny - bardzo ważny dla człowieka; u Żydów w Starym Testamencie był to post, rozdzieranie szat, wdziewanie szat pokutnych, leżenie w popiele, krzyk żalu. Jest też aspekt wewnętrzny: skrucha, przemiana serca, żal, nazywany po grecku metanoia. Tylko ta strona wewnętrzna jest oczywiście istotna. Jednak tak jeden, jak i drugi aspekt nawrócenia i pokuty jest potrzebny dla człowieka, jeden uzupełnia drugi.

Istnieje w człowieku zapotrzebowanie na pokutę indywidualną i zbiorową, wyrażaną na zewnątrz, ale pokucie zewnętrznej nie zawsze towarzyszy pokuta wewnętrzna. Izrael, lud wybrany Starego Testamentu, nie zawsze angażuje głęboko swoje serce, nie udowadnia nawrócenia czynem. Prorocy przeciwstawiają się takiemu nawróceniu, takiej pokucie, powstają przeciw powierzchownemu rytualizmowi. Pod ciężarem kary lud będzie prosił o nawrócenie serca, bo zrozumie, że trzeba powrócić do Boga. Będzie prosił Boga: Daj wrócić mi - a chętnie powrócę (Jr 31, 18). I wtedy Bóg zacznie pisać prawo w samym sercu ludzi.

Nawrócenie Izraela było owocem napominania proroków i prób wygnania. Wygnanie było dla Izraela opatrznościową okazją uświadomienia sobie grzechu i szczerego wyznania go. Ostatni prorok, Jan Chrzciciel, głosi już w całej czystości orędzie nawrócenia i pokuty. Znakiem tego nawrócenia jest zewnętrzny ryt chrztu Janowego , przygotowujący chrzest ognia Ducha Świętego.

Chrystus głosi nie tylko nadejście Królestwa Bożego, lecz zaczyna je z mocą realizować. To od Niego zaczęło się Królestwo Boże. To co głosił Jan, podejmuje Jezus. On przyszedł, by wezwać grzeszników do nawrócenia (Łk 5, 32), które jest istotne dla Królestwa Niebieskiego. Człowiek, świadomy swego grzesznego stanu, może z ufnością zwrócić się do Jezusa, który ma moc odpuszczania grzechów. Jednak orędzie nawrócenia spotyka się z oporem, płynącym z poczucia ludzkiej samowystarczalności, z przywiązania do bogactw, ze zbytniego zaufania do samego siebie.

Jezus, wymagając nawrócenia, nie czyni aluzji do liturgii pokutnej, nie ufa zbyt widomym znakom (Mt 6, 16). To, co jest ważne, to nawrócenie się serca, co sprawia, że człowiek staje się jak dziecko (Mt 18, 3). A potem - stały wysiłek, by szukać Królestwa Bożego i jego sprawiedliwości (Mt 6, 33); regulowanie życia według nowego Prawa, nowej Reguły. Nawrócenie wymaga woli zmiany moralnej, jest ono przede wszystkim pokornym błaganiem, aktem ufności: "Boże bądź miłościw mnie grzesznemu" (Łk 18, 13). Nawrócenie, to łaska, dzięki inicjatywie Bożej, która zawsze uprzedza. Nawrócenie, to pasterz, który idzie na poszukiwanie zagubionej owcy. Odpowiedź ludzka na tę łaskę jest przedstawiona w przypowieści o synu marnotrawnym, w której pierwsze miejsce zajmuje miłosierdzie Ojca. Więcej radości jest w niebie z jednego nawracającego się, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych. Chrystus przyjmuje grzeszników, gorszy faryzeuszów. Łukasz - ewangelista miłosierdzia Bożego - przytacza wiele przykładów tego miłosierdzia: nawrócenie jawnogrzesznicy, Zacheusza, łotra na krzyżu...

Już za swojego życia Jezus wysłał apostołów, aby głosili nawrócenie zwiastujące Ewangelię Królestwa (Mk 6, 12). Po zmartwychwstaniu ponawia te misję. Apostołowie mają głosić wszystkim narodom potrzebę skruchy, odpuszczenia grzechów w imię Jezusa. Grzechy zostaną odpuszczone tym, którym oni odpuszczają. Przebaczenie grzechów zostaje przypieczętowane chrztem i darem Ducha Świętego. To odrodzenie z grzechu, którego źródłem jest chrzest, nie może się dokonać po raz drugi, jest dokonywane raz na zawsze. Tymczasem ochrzczeni są zdolni popaść w grzech na nowo. Wspólnota apostolska bardzo szybko przekonała się o tym. W tym wypadku skrucha jest jeszcze możliwa, jeśli się chce uczestniczyć w zbawieniu. Jakub napomina, by gorliwi wpływali na tych, którzy się oddalają (Jk 5, 19), Paweł raduje się, ż e upadli Koryntianie nawracają się ponownie (2 Kor 7, 9), obawiając się równocześnie, że niektórzy jeszcze tego nie uczynili (12, 21). Paweł nalega na Tymoteusza , by napominał tych, co się przeciwstawiają, ufając, ze Bóg udzieli im skruchy (2 Tm 2, 25). Jan w Apokalipsie wzywa do skruchy tych, którzy zapomnieli o pierwszej miłości (Ap 2, 5). Te teksty pokazują, że pokuta ma miejsce w życiu chrześcijan, przedłużając nawrócenie dokonane na chrzcie.)

Kościół odziedziczył po prorokach, Chrystusie i apostołach orędzie nawrócenia i pokuty, i sprawuje je głównie w sakramencie chrztu i pokuty. Całe życie Boże w nas rozpoczyna się chrztem. Jest on siłą napędową umożliwiającym start na drodze do Boga. Kościół od samego początku otaczał sakrament chrztu nadzwyczajną troską. (...)

Pisarze duchowni podejmując temat nawrócenia i pokuty, usiłują traktować go praktycznie, by ułatwić ochrzczonym postęp w życiu duchowym. Nawrócenie - to początek życia duchownego. Czy można mówić o prawdziwym nawróceniu, jeżeli wystarcza ono na trzy dni, jeśli jest niewygodna suknią, którą zrzuca się przy pierwszej okazji, a normalnym stanem wielu jest grzech i zupełny lub prawie zupełny brak samokontroli swoich poczynań moralnych i religijnych? Czy można nazwać nawróceniem życie, może nawet bez grzechu ciężkiego, lecz obojętne lub prawie obojętne na sprawy Boże i postępu duchowego?

Nasze nawracanie i duch pokuty mają być zdecydowane, sercem wielkim i duszą pełną dobrej woli. Powinniśmy ochoczo czynić prawdę i daru z nas samych, darowanemu Bogu, nie odbierać. Życiem naszym powinny rządzić dwa wielkie pragnienia: stałego nawracania się i miłowania Boga. Oba te pragnienia mają stale rosnąć.

Z książki "W milczeniu i nadziei"


Do góry



© 2001 - 2012 @  |