Dziś jest r.




Prowadź mnie według Twej prawdy i pouczaj,
bo Ty jesteś Bóg, mój Zbawca, i w Tobie mam zawsze nadzieję.
(Ps 25, 4)




Ksišżki






WIELKOŚĆ MILCZENIA

Szukamy siły duchowej, poszukujemy jej gorączkowo. Nie czujemy się dobrze w sobie, od kiedy zakosztowaliśmy owocu z drzewa wiadomości dobrego i złego. Kto wskaże sposób odzyskania tej mocy, kto poprowadzi do ogrodu, gdzie rośnie drzewo życia?

Do tego ogrodu zaprowadzi Chrystus, dając nam już tu, na ziemi, pożywać z drzewa życia - Ciało i Krew Swoją. Za Chrystusem trzeba iść uważnie, w milczeniu, by móc słyszeć subtelny powiew Ducha Świętego, który od czasów Pięćdziesiątnicy nieustannie działa w Kościele, gromadząc rozproszone dzieci Ojca Niebieskiego. Tę postawę ubogich ziemi, kroczących za Chrystusem, określił prorok Izajasz: w milczeniu i nadziei będzie siła wasza (30, 15). Jest to jakiś obiecujący, wypróbowany, bardzo praktyczny program życia. Chcesz nieustannie się wzmacniać, panować nad sobą, posiadać siebie w Bogu - milcz i ufaj.

Nie chodzi o to, żeby zawsze milczeć. Język został dany po to, by się nim posługiwać. Trzeba umieć mówić i . milczeć. Eklezjastes uczy, że jest czas milczenia i czas mówienia (3, 7). Jeśli rozwiążesz u siebie problem milczenia, rozwiążesz tym samym twój problem mówienia: co, jak i kiedy masz mówić. Zatem skup swoją uwagę na problemie milczenia, na swoim problemie milczenia, bo u każdego człowieka inaczej się on przedstawia. Im dłużej żyjemy, tym bardziej dostrzegamy wagę tego zadania życiowego. Uważa się, że student mówi to, co wie i czego nie wie; młody profesor mówi wszystko, co wie, stary profesor mówi tylko to, co trzeba. Ten ostatni posiadł już mądrość życia. Należy założyć stały postęp w utrzymywaniu równowagi między milczeniem a mówieniem. Jest to jakiś miernik naszej dojrzałości, problem nr l dla wszystkich ludzi, również dla chrześcijan, którzy mają być solą ziemi i osiągnąć dojrzałość wieku Chrystusowego.

Samo milczenie nie wystarcza; potrzebna jest nadzieja, Dlatego prorok Izajasz mówi: w milczeniu i nadziei. Samo dla siebie jest ono martwe, puste, zamknięte w sobie, bezcelowe. Rodzi nerwice i kompleksy. Milczenie ma mieć jakiś cel, milczeć trzeba dla czegoś - dla opanowania, siebie, dla jakiejś idei. Dla nas, chrześcijan, bliskim celem milczenia jest opanowanie siebie, celem zaś opanowania siebie jest jeszcze wyższy cel - osiągnięcie Królestwa Niebieskiego. Milczenie można porównać do taternickiej liny; ma być ona dobrze przyczepiona do skały, by wytrzymała ciężar ciała ludzkiego i pomogła dostać się na szczyt. Tym punktem zaczepienia jest nadzieja, chrześcijańska nadzieja osiągnięcia panowania nad sobą dla Królestwa Niebieskiego. A to wszystko - przez Chrystusa, Pana naszego. Trudy wspinania się na duchową górę Karmel podejmuje ten, kto ma wytrwałą nadzieję dostania się na tę świętą Górę. I dlatego prorok Izajasz obiecuje pomnożenie siły - przez milczenie i nadzieję.

Jak postępować, by dla Królestwa Niebieskiego mówić, kiedy trzeba, i milczeć, kiedy trzeba? Wspinanie się na Bożą górę Horeb jest sportem, Bożym sportem. Obowiązują tu dwa prawa : stałego treningu i eliminacji. Wielu w przedbiegach pozostaje. A więc nieustanny wysiłek dostawania się na tę Górę. Następnie eliminacja. Wyeliminować ze swego życia najpierw główne, zasadnicze przeszkody uniemożliwiające wspinanie się duchowe, następnie zaś inne, mniej szkodliwe. Wszystko - oczywiście z uwagi na święte milczenie.

Wyeliminuj z twego życia to, co wybitnie osłabia lub nawet uśmierca je w Bogu - ducha plotkarstwa, kłótnie, oszczerstwa, donosicielstwo, itd. Nie zniechęcaj się. Zabierz się nie do wszystkiego od razu, tylko do jednego, tego z brzegu, w co najczęściej wpadasz. Gdy masz ochotę powtórzyć plotkę, zmilknij. Z początku zdawać ci się będzie, że cię to rozerwie jak granat. Ale wytrzymaj napór. Potem poczujesz radość w sobie i wzmocnienie duchowe. Dowcipnie wyraził to Eklezjastyk (19,10): "Posłyszałeś słowo? Niech umrze z tobą! Nie obawiaj się - nie rozsadzi ciebie". Nie zabraknie tematu do rozmowy turystom, którzy wybierają się na świętą Górę. Wyszlachetniejesz, twoje zainteresowania poszerzą się, będziesz więcej się wyznawał na sprawach ducha, a to jest bardzo interesujące. Droga grzechu z początku jest bardzo szeroka i interesująca; z czasem jednak staje się coraz bardziej ciasna i urywa się nad przepaścią. Droga Boża jest wąska z początku, z czasem się poszerza, by w końcu życia nabrać czegoś z szerokości i nieograniczoności Boga.

Na tym terenie swoim pracuj przez całe życie, milczenia używaj do tego jako narzędzia. Będziesz miał zawsze to coś do zrobienia. Z czasem zobaczysz w sobie błędy, których przedtem w sobie nie dostrzegałeś. Dzięki milczeniu zobaczysz, dlaczego tego słowa nie należało powiedzieć. Głębiej zrozumiesz znaczenie powiedzenia, że z igły robi się widły. Nie w ten sposób, że będziesz miał żal do ludzi, którzy z igły zrobili widły, lecz sam będziesz się wystrzegał, by nie posługiwać się igłą tam, gdzie nie należy. Zrozumiesz też mądrość Pisma Świętego, które mówi, że słowo wylatuje z człowieka wróblem, a wraca wołem. Zrozumiesz doświadczalnie, co znaczy błogosławieństwo Chrystusa - błogosławieni pokój czyniący- sam bowiem będziesz ten pokój posiadał i rozdawał go innym. Wtedy twoje słowa nie będą już podobne do spadających liści w jesieni, lecz się staną dorodnymi ziarnami, które zaczną krzepić ciebie i innych.

Jeśli pójdziesz drogą milczenia, prędzej pozbędziesz się pewnej postawy, której ulega wielu, niestety, ludzi prawdziwie dążących do Boga. Na widok zbliżającego się człowieka, lustrują go: czy potraktować go z uszanowaniem, po bratersku i przyjaźnie, czy z wyższością, czy z politowaniem, czy może lepiej nie zauważyć. Albo też usiłują wtargnąć do jego wnętrza i posiąść jego tajemnicę, oceniają go na podstawie jego grzechu (jeśli miał miejsce). Są twardzi, sztywni, rygorystyczni, dociekliwi. Nie wiedzą jeszcze dobrze, że tą postawą ukrywają swoje niezadowolenie z siebie, że jest to akt samoobrony, strach przed zdemaskowaniem własnych słabości. Dlatego wolą atakować. Bóg dopuszcza nieraz na takich upadki, by przez upokorzenie zrozumieli drugiego człowieka. Ty jednak nie lustruj swego brata, lecz ofiaruj mu od razu zainteresowanie, uszanowanie, przyjaźń, nawet jeśli to jest jeden z tych ubogich ziemi, którym jednak przede wszystkim Chrystus obiecał Królestwo Niebieskie. Postępując w ten sposób, nie staniesz się bynajmniej naiwnym, zaczniesz czytać w sercu człowieka, lecz nie jako sędzia, lecz jako brat, który taki sam ciężar skażenia dźwiga w swoim sercu, a jednak usiłuje się z tego wyzwolić mocą Chrystusową i pomóc w tym swemu bratu.

Milczenie nie tylko eliminuje przeszkody w drodze na świętą górę Horeb, nie tylko oczyszcza teren, nie tylko spełnia rolę negatywną, lecz ma za zadanie również rolę pozytywną. W milczeniu odnajdujemy Boga. Zrozumieli to dwaj oficerowie francuscy - Karol de Foucauld i Ernest Psichari. Obu urzekła pustynia marokańska, obaj znaleźli tam Boga, obaj w czasie pierwszej wojny światowej zginęli od kuli - pierwszy na Saharze od kuli arabskiej, drugi na polach Belgii od kuli niemieckiej. Posłuchajmy, co o pustyni i milczeniu - w książce "Głosy wołające na puszczy" - pisze Rsichari: "Tam to przeżyłem pierwsze godziny prawdziwej samotności - tam po raz pierwszy słuchałem w skupieniu, jak godziny zapadają w odwieczną ciszę pustyni. W tej ziemi samotnej, gdzie nigdy żaden człowiek siedziby swej nie założył, zdawało mi się, że wychodzę ze zwykłych ram życia, że się posuwam z drżeniem po zawrotnych kręgach wieczności. Podczas przygniatającego upału dnia, gdy moi partyzanci spali w żarze swego rodzinnego słońca, ja siedziałem w namiocie z głową opartą o kolana - serce mi biło i miałem jakby poczucie jakiegoś tajemniczego oczekiwania. (...) Duch Boży unosi się nad piaskami. (...) Przez to niebo mogą się z pewnością dokonać rzeczy wielkie. Samo jego milczenie przynagla nas. Nieszporna godzina nas naciska. Nakazuje nam wejść w samych siebie, chcę powiedzieć - w tę część nas samych, która jest szczerym duchem i gdzie odnajdujemy to właśnie, co nie jest nami. Wyzwala nas z podłości egoizmu, a jednak każe objąć samych siebie w pełne władanie. Wyrzuca nas poza obręb czasu, poza obręb przestrzeni, w krainę, gdzie doświadczenie ludzkie wydaje się marnością, a jednak to, co tu odkrywamy w nas samych, jest niewypowiedzianie piękne. (...) Oto równina milcząca i naga, i dusza nasza będzie jako ona milcząca i naga, aby usłyszała ten wielki głos i tę wielką obecność, które w niej były. (...) Podczas gdy oczy twe napawasz pięknością ziemi, podczas gdy śpiewasz w takt łagodnego stąpania wielbłądów i ludzkie twe dzieło dalej prowadzisz - Bóg twój idzie koło ciebie. Postępuje tak cicho, że nawet Go nie słyszysz, a jednak jest obecny, czuwa nad tobą, spogląda na ciebie całą swoją miłością, większą niż świat cały. (...) Przez dni i lata kąpaliśmy się w jedności świata i spaliśmy w blasku gwiazd. Samotność, boska samotność, przywróciła nas samych sobie i odnaleźliśmy wiele bogactw. (...) Myślę o milczeniu i o tym, że wśród niego daje się słyszeć słowo Boże. (...) A naprzód milczenie. Nie ma pragnienia Boga bez milczenia. (...) Cokolwiek dobrego mogę mieć w sobie, to wszystko zawdzięczam tym wielkim okresom milczenia, przecinającym moje życie. Biada tym, którzy nie znali milczenia! Milczenie, które sprawia ból i czyni dobrze, które czyni dobrze, sprawiając ból! Milczenie, które płynie, jak wielka rzeka bez skalnych progów, jak piękna, równa, po brzegi pełna rzeka. (...) Przychodziło spoza przestrzeni, spoza obrębu czasów, z przedczasów świata, stamtąd, gdzie światów już nie ma... Wtedy zatrzymywałem się pełen miłości i szacunku. Bo milczenie jest także nauczycielem miłości."

Boże milczenie odczytujemy w świecie, odczytujemy również w sercu człowieczym. Istnieć może w tym sercu dwojakie milczenie. Jedno, które w sobie sprawia sam człowiek, za pomocą własnych sił, oczywiście - za pomocą codziennej łaski Bożej. Jest ono już czymś bardzo wielkim. Jest i drugie milczenie, które w nas może sprawić wyłącznie Duch Święty. Sami, bez pomocy codziennej łaski, nie jesteśmy w stanie go spowodować; wszelki wysiłek okazuje się tu daremny. Człowiek może tylko zgodzić się na Jego Najświętsze Działanie, przyjąć je, współpracować, zasługiwać dzięki niemu, nawet zaniedbywać, opierać się. Jest to milczenie pełne życia, oczyszczające, uświęcające. Jest to nowy sposób Jego Najświętszej Obecności. Tu w szczególny i pełny sposób urzeczywistniają się słowa św. Pawła: Wtenczas wstawia się Duch za nami w błagalnym wzdychaniu, którego w słowa ująć nie można (Rz 8, 26). Ten rodzaj milczenia, skupienia, modlitwy, obecności Bożej - jest niezmiernie dynamiczny, mobilizuje człowieka w dwójnasób. Dzieje się to dlatego, że wszystkie te wielkie sprawy oznaczają Miłość, większe przeniknięcie człowieka przez Miłość, a tym, co najbardziej dynamizuje człowieka, jest Miłość. Skala tego świętego milczenia jest ogromna, stopni wszystkich nie da się wyliczyć, jego formy są najróżnorodniejsze, zachowują jednak pewne wspólne cechy. Co o tym świętym milczeniu mówią święci?

Św. Jan od Krzyża uzależnia postęp człowieka w doskonałości, rozwój miłości Bożej, od ukazania się na horyzoncie naszego życia kontemplacji. To za pomocą niej właśnie Duch Święty oczyszcza i uświęca człowieka. Św. Jan od Krzyża, tak jak cała tradycja duchowa przed nim, zna tylko jedną kontemplację, kontemplację wlaną. Późniejszy pomysł tzw. kontemplacji nabytej jest koncepcją raczej przy biurku, by wytłumaczyć tajemnicze jej początki i uspokoić tych, którzy z własnej chyba winy nie znają kontemplacji wlanej. Ma ona dwa oblicza - ciemne i jasne; kontemplacja ciemna przybiera najpierw formę ciemnej nocy zmysłów, następnie ciemnej nocy ducha. Kontemplacja - jest to pokarm wewnętrzny, rodzący pociąg do samotności i ciszy. W tym samotnym uciszeniu dokonuje się nieustanny przypływ tego wewnętrznego pokarmu. Z początku jest on nieuchwytny, wymaga utrzymywania się w pokoju i zawierzeniu się Panu. "Kontemplacja ta czysto duchowa i subtelna przeprowadza swe działanie spokojnie, subtelnie, cicho, dobroczynnie i uspokajająco. Działanie to jest dalekie od owych pierwszych znaków odczuwalnych i zmysłowych. Jest to ów pokój, o którym mówi Dawid, że Bóg będzie głosił pokój duszy, by ją uczynić duchową". Kontemplacja ta ma tendencję do stałego rośnięcia, jeśli człowiek jest wierny temu Bożemu działaniu.

Ks. Aleksander Fedorowicz, będący niewątpliwie pod wpływem takiego działania Ducha Świętego, tak to opisuje: ,,Kiedy zacząłem się modlić, nie pamiętam. Może miałem 10 lat. Skąd się to brało, nie wiem. Nagle, gdzieś na polu, w ogrodzie, gdziekolwiek - ogromna świadomość rzeczywistości Boga i modlitwa, która nie wiadomo gdzie miała źródło, a była otwarta na nieskończoność. W takich chwilach każdy liść, kamień, chmura stawały się dotykalnym świadectwem. Gdybym znał wtedy psalmy, one by ze mnie wyrywały to, co nosiłem w sercu. Byłem szczęśliwy. Dzisiaj rozumiem, że to nie była 'moja' modlitwa. (...) każde słowo z książeczki nabierało smaku nieograniczonego. Podobnie było z czytaniem. Jedną książeczką o dobroci Boga żyłem kilka lat. W seminarium Ojciec duchowny dał mi jakąś książeczkę, nie pamiętam jaką. Czytałem ją przez cały rok, bo każde zdanie rosło w sercu ogromnie. Odprawianie Mszy św. przez kilkadziesiąt lat mego kapłaństwa - to długa droga, ale droga najszczęśliwsza, na której odnalazłem najpierw Boga, potem Kościół i w końcu moich parafian. Chciałbym, żeby z kolei oni odnaleźli we Mszy św. Boga, Kościół, mnie i samych siebie, ale nie wiem, jak to zrobić. Tego się nie osiągnie żadną zewnętrzną techniką. (...) W ogóle dopiero teraz zaczynam rozumieć, że ta sama rzeczywistość, którą w sobie noszę od dziecka i która mnie w pewnych momentach zalewa, tętni w całym Piśmie Świętym. (...). ta rzeczywistość Boga, którą znajduję w modlitwie i w Piśmie Świętym, daleko odbiega od sylogicznych wniosków u kresu którejkolwiek drogi prócz tej jedynej, którą jest Objawienie (...). ja często nie dbałem o Niego, ale on zawsze mi towarzyszy. Oby był równie cierpliwy i miłosierny do końca. Na ulicy, w lesie, w polu, wśród zboża jest ze mną. Kiedy piszę to 'jest ze mną', czuję szczęście w sercu." Wielką cenę ma milczenie przed Bogiem. W jego atmosferze, prawie, że naturalnie rodzi się kontemplacja. Potrzebna jest modlitwa zbiorowa, potrzebna jest modlitwa w samotności. Co powinniśmy czynić - ludzie początku dwudziestego pierwszego wieku - by to milczenie odnaleźć? Ważne są przede wszystkim "oazy" milczenia. Pierwszą i najważniejszą "oazą" milczenia jest ludzkie serce. Tam należy się chronić, znajdować milczenie, stwarzać je, pozwalać, by Bóg je stwarzał. Tak czyniła święta Katarzyna ze Sieny, chroniąc się w swojej celi serca poszukując tam skarbu milczenia.

Spróbuj urządzić sobie w twoim domu, w twoim mieszkaniu kącik, zarezerwowany tylko dla ciebie. Oddawaj się modlitwie w milczeniu, choćby tylko przez kwadrans w ciągu dnia. Czas na to możesz uszczknąć np. z programu telewizyjnego. Jeśli jest to możliwe, wpadnij do kościoła w godzinach, kiedy nie ma tam nabożeństw i trwaj ten kwadrans przed Najświętszą Obecnością. Niezwykle ważna jest odpowiednia postawa ciała w czasie tej modlitwy w samotności. Ciało bowiem nie tylko nie powinno przeszkadzać modlitwie, ale jej pomagać, co chętnie czyni, jeśli podejdzie się do niego w odpowiedni sposób. W dalszym ciągu wykorzystywać należy kontakt z przyrodą i z wypoczynkiem należy łączyć praktykę milczenia przed Bogiem. Różne postawy ciała, ułatwiające odprężenie, adorację i gotowość przyjęcia łaski , pozwalają wchłonąć w siebie wielokrotnie dobrodziejstwa milczenia. Życzę Ci tego.


Do góry



© 2001 - 2012 @  |